Jest siódma rano. Spedziliśmy właśnie 3 i pół godziny w samochodzie. Siedzimy na lotnisku Balice i czekamy na naszego Easy Jeta. Internet w miarę tani- 7 i pół minuty za złotówkę.
Modlimy się, żeby z pociągami nam się udało i każda presiadka poszła zgodnie z planem. Ewa zaczęła pędzlować naszą pierwszą bułkę, bo w barze na lotnisku oprócz flaków i bigosu za wiele do jedzenia nie oferują. Sam chyba się dołączę do tego śniadania. Do usłyszenia wkrótce.
Kuba.