Wlasnie zapokladowalismy sie w albergue w Rocscenvalles. Cena 6euro, ale cieplej wody pod dostatkiem i calkiem czysto. Internet 1euro za 20 minut- moze zdarze. Rano kupilismy kanapki przed wyjsciem w Pireneje i zostaly nam do teraz, dlatego nie idziemy na menu del peregrino tylko zjemy je teraz i po jednej zostawimy na sniadanie.
Pireneje zaskoczyly nas strasznie. Nigdy nie szlismy tak daleko i tak wysoko jednoczesnie. Bylo pieknie, mokro i przyjaznie. Po drodze wyprzedzilismy kilkadziesiat osob i jestesmy bardzo zadowoleni z naszej kondycji.
Jutro ruszamy po szostej, bo albergue musimy oposcic miedzy 6 a 8-ma. Zaleznie od pogody ruszymy moze dalej niz zaleca przewodnik Briedleya. Poki co od samej Francji ciagna sie za nami chmury i co chwile kropi deszcz. Nie moge nic powiedziec na temat przepelnienia schronisk, bo bylismy numerkami 48 i 49 na 120 miejsc w albergue a doszlismy tutaj okolo 14tej. Jednak z ilosci osob, ktore minelismy po drodze mozna wywnioskowac, ze sporo osob odejdzie dzis z kwitkiem.
Aha- na podejscu od St.Jean spotkalismy pare polakow, ktorzy przyjechali stopem (z Polski ruszyli w sobote). Poprzednia noc spedzili pod chmurka- nieciekawie, bo padalo. My na szczescie wczoraj mielismy swietna noc i dzis zapowiada sie podobnie. No i znowu klops, bo kolo mnie leza niemki, ktore wczoraj spotkalismy w pociagu z Bayonne.
Wytlumaczenie- moje posty moga czasem nie miec sensu. Po prostu, gdy nie mamy dostepu do internetu- piszemy w notatnikach. Dlatego moze sie wydawac, ze oposcilem pare kwestii- po powrocie sie uzupelni.
Ewa spisala sie doskonale i jestesmy oboje z siebie dumni. Jutro 6.30 wracamy na szlak. Pierwsze 29km pod gorke za nami. Pozdrawiamy wszystkich, mamy sie dobrze.